Wróciłem. Po bardzo długiej przerwie w końcu zebrałem swoją Wenę i napisałem rozdział :D Mam nadzieję, że się spodoba. Nowy wkrótce, mam pomysły :D
*
- Serek, Marvyanaka, mamy sporo do omówienia...apsik!- Sven wezwał do siebie swoje podopieczne. Odkąd wrócił ze Świata Żywych, męczył go niemiłosierny katar, zatkany nos i inne tego typu bolączki. Nie spodziewał się tego, co tam zastanie. Chociaż, jak sam przyznawał, warto było wykiwać tego Shinigami.
- Co się stało, Sveniu? Miałeś wrócić z prowiantem dla nas.- brunetka ledwo się pojawiła przy „szefie”, wróciła do zwyczaju ochrzanu.
- Sytuacja wygląda...znacznie inaczej niż przeczuwałem. Dopóki nie odwołam, macie obie zakaz wychodzenia do Świata Żywych.- rzekł Hevaniero tak sucho jak się tylko dało, nie bacząc na mokry nos.
- Ale...my tam w ogóle nie byłyśmy?- spytała Marv, szukając potwierdzenia u przyjaciółki.- Więc skoro nie byłyśmy...-
- Właśnie! Nigdy nas tam nie wypuszczałeś, więc zakaz się nie liczy! Musiałybyśmy tam się pojawić wcześniej, byś nam mógł dać szlaban. To jak nałożyć dziecku szlaban na komputer, kiedy ten jeszcze nie opuścił salonu.- kocica z dumą w głosie, jak przystało na prawdziwą adwokat ze zdarzenia, przekonywała Svena do ich racji.
- Widzisz, Sven? Taki z Ciebie przywódca stada, jak ze mnie rosyjska primabalerina! Poza tym, powinny się sprawdzić w terenie, w walce...w zewie krwi! Poczuć jak stal ich ostrzy przebija wroga i robi z niego mielonkę...-
- Możesz nam darować takich szczegółów?- Serek przerwała monolog Grimmjowa, przeszywając go zniesmaczonym spojrzeniem.- Jeśli będę potrzebowała rzeźnika, to go zatrudnię. Ty jesteś moim osobistym kotkiem, nie creepypastą na życzenie.-
- Zamknijcie się oboje! Grimmjow- nie zamierzam ich wysyłać dopóki obie nie będą Arrancarami. A zakaz jest po to, abyście nie zginęły w pierwszych minutach od chwili uruchomienia alarmu przez czujniki Shinigami. To źle, że chcę zachować was przy życiu?-
Dziewczyny spojrzały na siebie, zawiedzione podtrzymaniem zakazu przez Hevaniero. Nie mogły mu jednak nie przyznać racji: były za słabe, aby w najbliższym czasie opuszczać Hueco Mundo.
- Więc jaki masz pomysł, szefunciu? Bo jeżeli myślisz, że ja będę tutaj przesiadywać to się mylisz. Widzieliśmy przez gargantę co się stało w Świecie Ludzi. Nigdy nie zapomnę facjaty Kurosaki'ego i jego paniusi.- Grimmjow rozsiadł się na kamieniu, trzymając jakąś jaszczurkę za ogon.
- Kurosaki? Skądś go znam, ale nie mogę sobie przypomnieć...-
- To ten dzieciak, z którym walczył Ulquiorra. Obserwowałem z daleka ich walkę, leżąc poharatanym po ciosie Nnoitry. Zmienił się od tamtego czasu. A ja zamierzam sprawdzić w jakim stopniu!-
- On mnie nie interesuje, kretynie. Prędzej ten kapitan. Kiedy użyłem swojej iluzji, odniosłem wrażenie, że widział ją i specjalnie pozwolił mi na to wszystko. I jego reiatsu... Nie wyczuwałem niczego z początku, dopóki nie pojawiła się ta ruda dziewucha.-
Sven sam do końca nie pojmował tego co się stało tam, w Świecie Żywych. Jedyne, co pamiętał na pewno to chwila pochwycenia rudowłosej, zadania jej rany i stworzenie iluzji w czasie kiedy właściwa osoba była tuż za nim. Schowana w gargancie. Mimo to Karakuri był na niego wściekły, za samą wizję rannej Eri.
- Nie nazywaj mnie kretynem, wypierdku cyklopa! To, że założyłeś swoją własną Espadę, nie oznacza formalnej władzy nad kimkolwiek z nas. Fakt, masz swoje fraccion, ale one i tak są chuchrami. Więc równie dobrze możesz mi oddać władzę, a ja rozkręcę tą imprezę jak trzeba.-
Sven powoli nie wytrzymywał. Wyciągnął schowanego za pasem Angela by zaatakować pyskatego Arrancara. Grimmjow rzucił w jego stronę piaskiem, na co Hevaniero zareagował kaszlem, co spotęgowało katar. Stojące obok dziewczyny, zwłaszcza Serek, zaczęły się z tego śmiać. Blondwłosa fraccion po chwili zamilkła, spuszczając czerwoną twarzyczkę.
- Jak dzieci. A to z nas się tutaj śmiej...Marvy, co Ci się stało?-
Marv nie interesowała bzdurna kłótnia dziecinnych Arrancarów. Jej blond włosą głowę zaprzątał jeden obraz. Karakuri. Nie mogła pojąć co ją tak zaintrygowało w nim, że przez cały czas jak obserwowała z Serkiem walkę Svena z Shinigami, jej oczy skupiły się na tym drugim. A może...Otrząsnęła się, próbując przypomnieć sobie to, co chciała jej przyjaciółka od niej.
- Przepraszam Serek, zamyśliłam się. Mogłabyś mi pomóc w pewnej sprawie? To ważne.- poważna mina Marv mówiła wszystko. Serek nie mogła nie odmówić. Nie swojej najbliższej przyjaciółce.
- Co chcesz zrobić, Marv? Chyba nie zabić Svena, zginęłabyś od razu!-
- No co Ty! Chcę uciec stąd, do Soul Society. Musisz przypilnować mnie, kiedy będę otwierała gargantę i wymyślić jakąś wymówkę na moją nieobecność.-
- A co tam chcesz robić?! Za mało było emocji z pobytem Svena? Poza tym jak pojawisz się tam, to obskoczy Cię cała horda Shinigami!- spytała wyraźnie zaskoczona kocica.
- Zrobisz to czy nie?!- ryknęła Marvyanaka, próbując się uspokoić po dłuższej chwili.
- Dobra, dobra. Pomogę Ci, tylko nie bądź taka zła. Nigdy nie znałam Cię od tej strony.- jęknęła wystraszona Serek, przygładzając futro.- Daj mi tylko znać, a ja odwrócę jakoś uwagę Svena i Grimmiego.-
Z każdą kolejną chwilą Marv zastanawiała się nad tym, co ma robić gdy znajdzie się w Soul Society. Wrogi teren, zero znajomych miejsc, osób. A ona...Chciała go odnaleźć, to było silniejsze od niej. Walczyła, ale w przegranym pojedynku ze swoim „sercem”, o ile Arrancarzy je mają, można było wątpić. Ale to nie było jej zmartwieniem. Wskoczyła do mrocznego tunelu, biegnąc nie wiedząc gdzie wyjdzie. Lecz nie przejmowała się tym, coś ją pchało do przodu pomimo wizji ewentualnej śmierci. Ale jeśli mogłaby tylko na chwilę...Wyskoczyła przez wyjście garganty. Czy to było Soul Society? Czy on gdzieś był...w pobliżu?
- Nie ruszaj się.- szorstki, niosący śmierć głos dobiegł jej uszu. Zimne ostrze katany drapało bladą szyję. Odwróciła powoli wzrok ku źródłu i zrozumiała, że opuszczenie Hueco Mundo było największym błędem jaki mogła popełnić. Spotkała go, Yakurę. Ale chyba nie tak się wita „gości”...
*
~To be continued...
*
- Serek, Marvyanaka, mamy sporo do omówienia...apsik!- Sven wezwał do siebie swoje podopieczne. Odkąd wrócił ze Świata Żywych, męczył go niemiłosierny katar, zatkany nos i inne tego typu bolączki. Nie spodziewał się tego, co tam zastanie. Chociaż, jak sam przyznawał, warto było wykiwać tego Shinigami.
- Co się stało, Sveniu? Miałeś wrócić z prowiantem dla nas.- brunetka ledwo się pojawiła przy „szefie”, wróciła do zwyczaju ochrzanu.
- Sytuacja wygląda...znacznie inaczej niż przeczuwałem. Dopóki nie odwołam, macie obie zakaz wychodzenia do Świata Żywych.- rzekł Hevaniero tak sucho jak się tylko dało, nie bacząc na mokry nos.
- Ale...my tam w ogóle nie byłyśmy?- spytała Marv, szukając potwierdzenia u przyjaciółki.- Więc skoro nie byłyśmy...-
- Właśnie! Nigdy nas tam nie wypuszczałeś, więc zakaz się nie liczy! Musiałybyśmy tam się pojawić wcześniej, byś nam mógł dać szlaban. To jak nałożyć dziecku szlaban na komputer, kiedy ten jeszcze nie opuścił salonu.- kocica z dumą w głosie, jak przystało na prawdziwą adwokat ze zdarzenia, przekonywała Svena do ich racji.
- Widzisz, Sven? Taki z Ciebie przywódca stada, jak ze mnie rosyjska primabalerina! Poza tym, powinny się sprawdzić w terenie, w walce...w zewie krwi! Poczuć jak stal ich ostrzy przebija wroga i robi z niego mielonkę...-
- Możesz nam darować takich szczegółów?- Serek przerwała monolog Grimmjowa, przeszywając go zniesmaczonym spojrzeniem.- Jeśli będę potrzebowała rzeźnika, to go zatrudnię. Ty jesteś moim osobistym kotkiem, nie creepypastą na życzenie.-
- Zamknijcie się oboje! Grimmjow- nie zamierzam ich wysyłać dopóki obie nie będą Arrancarami. A zakaz jest po to, abyście nie zginęły w pierwszych minutach od chwili uruchomienia alarmu przez czujniki Shinigami. To źle, że chcę zachować was przy życiu?-
Dziewczyny spojrzały na siebie, zawiedzione podtrzymaniem zakazu przez Hevaniero. Nie mogły mu jednak nie przyznać racji: były za słabe, aby w najbliższym czasie opuszczać Hueco Mundo.
- Więc jaki masz pomysł, szefunciu? Bo jeżeli myślisz, że ja będę tutaj przesiadywać to się mylisz. Widzieliśmy przez gargantę co się stało w Świecie Ludzi. Nigdy nie zapomnę facjaty Kurosaki'ego i jego paniusi.- Grimmjow rozsiadł się na kamieniu, trzymając jakąś jaszczurkę za ogon.
- Kurosaki? Skądś go znam, ale nie mogę sobie przypomnieć...-
- To ten dzieciak, z którym walczył Ulquiorra. Obserwowałem z daleka ich walkę, leżąc poharatanym po ciosie Nnoitry. Zmienił się od tamtego czasu. A ja zamierzam sprawdzić w jakim stopniu!-
- On mnie nie interesuje, kretynie. Prędzej ten kapitan. Kiedy użyłem swojej iluzji, odniosłem wrażenie, że widział ją i specjalnie pozwolił mi na to wszystko. I jego reiatsu... Nie wyczuwałem niczego z początku, dopóki nie pojawiła się ta ruda dziewucha.-
Sven sam do końca nie pojmował tego co się stało tam, w Świecie Żywych. Jedyne, co pamiętał na pewno to chwila pochwycenia rudowłosej, zadania jej rany i stworzenie iluzji w czasie kiedy właściwa osoba była tuż za nim. Schowana w gargancie. Mimo to Karakuri był na niego wściekły, za samą wizję rannej Eri.
- Nie nazywaj mnie kretynem, wypierdku cyklopa! To, że założyłeś swoją własną Espadę, nie oznacza formalnej władzy nad kimkolwiek z nas. Fakt, masz swoje fraccion, ale one i tak są chuchrami. Więc równie dobrze możesz mi oddać władzę, a ja rozkręcę tą imprezę jak trzeba.-
Sven powoli nie wytrzymywał. Wyciągnął schowanego za pasem Angela by zaatakować pyskatego Arrancara. Grimmjow rzucił w jego stronę piaskiem, na co Hevaniero zareagował kaszlem, co spotęgowało katar. Stojące obok dziewczyny, zwłaszcza Serek, zaczęły się z tego śmiać. Blondwłosa fraccion po chwili zamilkła, spuszczając czerwoną twarzyczkę.
- Jak dzieci. A to z nas się tutaj śmiej...Marvy, co Ci się stało?-
Marv nie interesowała bzdurna kłótnia dziecinnych Arrancarów. Jej blond włosą głowę zaprzątał jeden obraz. Karakuri. Nie mogła pojąć co ją tak zaintrygowało w nim, że przez cały czas jak obserwowała z Serkiem walkę Svena z Shinigami, jej oczy skupiły się na tym drugim. A może...Otrząsnęła się, próbując przypomnieć sobie to, co chciała jej przyjaciółka od niej.
- Przepraszam Serek, zamyśliłam się. Mogłabyś mi pomóc w pewnej sprawie? To ważne.- poważna mina Marv mówiła wszystko. Serek nie mogła nie odmówić. Nie swojej najbliższej przyjaciółce.
- Co chcesz zrobić, Marv? Chyba nie zabić Svena, zginęłabyś od razu!-
- No co Ty! Chcę uciec stąd, do Soul Society. Musisz przypilnować mnie, kiedy będę otwierała gargantę i wymyślić jakąś wymówkę na moją nieobecność.-
- A co tam chcesz robić?! Za mało było emocji z pobytem Svena? Poza tym jak pojawisz się tam, to obskoczy Cię cała horda Shinigami!- spytała wyraźnie zaskoczona kocica.
- Zrobisz to czy nie?!- ryknęła Marvyanaka, próbując się uspokoić po dłuższej chwili.
- Dobra, dobra. Pomogę Ci, tylko nie bądź taka zła. Nigdy nie znałam Cię od tej strony.- jęknęła wystraszona Serek, przygładzając futro.- Daj mi tylko znać, a ja odwrócę jakoś uwagę Svena i Grimmiego.-
Z każdą kolejną chwilą Marv zastanawiała się nad tym, co ma robić gdy znajdzie się w Soul Society. Wrogi teren, zero znajomych miejsc, osób. A ona...Chciała go odnaleźć, to było silniejsze od niej. Walczyła, ale w przegranym pojedynku ze swoim „sercem”, o ile Arrancarzy je mają, można było wątpić. Ale to nie było jej zmartwieniem. Wskoczyła do mrocznego tunelu, biegnąc nie wiedząc gdzie wyjdzie. Lecz nie przejmowała się tym, coś ją pchało do przodu pomimo wizji ewentualnej śmierci. Ale jeśli mogłaby tylko na chwilę...Wyskoczyła przez wyjście garganty. Czy to było Soul Society? Czy on gdzieś był...w pobliżu?
- Nie ruszaj się.- szorstki, niosący śmierć głos dobiegł jej uszu. Zimne ostrze katany drapało bladą szyję. Odwróciła powoli wzrok ku źródłu i zrozumiała, że opuszczenie Hueco Mundo było największym błędem jaki mogła popełnić. Spotkała go, Yakurę. Ale chyba nie tak się wita „gości”...
*
~To be continued...
Pozwól mi... jej... Skopać tobie... mu... tyłek! =D tak!
OdpowiedzUsuńSerek jak zwykle bardzo Serkowa, taka przemądrzała, kochana :D Żal mi Svena, bycie SZEFEM jest takie proste jedynie w pingwinim wykonaniu .Ogólnie dużo osób ma swoje kwestie naraz, przez to nie można się od razu połapać, kto co akurat mówi. Ale i tak czyta się dobrze i płynnie. Czekam niecierpliwie na więcej i buziaki :*
Grimm creepypasta... >U<
OdpowiedzUsuńOd kiedy Marvy umie tak krzyczeć? Oo?
Sveniuuuu, cesz kocyk? I herbatkę? Gdzieś jeszcze mam tą przeterminowaną co to mi nie smakowała... *wyszczerz*
Yaaay, kolejna napierdalanka! Czyli coś co, zaraz po mizianiu, Serek lubi najbardziej! *wskakuje w ciuchy czirliderki, machając pomponami bez ładu i składu* Marvy, Marvy, dajesz, dajesz!